środa, 5 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 2

-Zakochałaś się?!-mówi z niedowierzaniem Lilah.-Kto to? Znam go? Chodzi do naszej szkoły? Jak ma na imię? No opowiadaj!-zasypuje mnie szeregiem pytań.
-Ej, nie tak szybko! Zaraz Ci wszystko powiem-odpowiadam z dystansem-Ma na imię Leon.
-Ten Leon?!-mówi zszokowana
-Tak, ten Leon.-mówię z naciskiem na 'TEN'.-Jest cudowny. Ostatnio powiedział mi 'cześć' i się uśmiechnął. Jezuuu, jaki on ma boski uśmiech.-zaczynam się rozpływać.
-Amber! Nie rozpływaj mi się tu! Ja czekam na szczegóły!-mówi Lilah potrząsając mną-Rozmawialiście już? Masz jego numer?
-Nie mam jego numeru, Lilah. Minęliśmy się i powiedzieliśmy sobie 'cześć' ale na razie nic więcej.-mówię smutnym głosikiem.
-Na wszystko potrzeba czasu, kochanie.-mówi Lilah i przytula mnie do siebie.
-Dobra, chodźmy stąd.-oznajmiam koleżance i obie wyciągamy portfele. Zostawiamy pieniądze na stoliku i wychodzimy z kafejki. Idziemy prosto przed siebie zajęte rozmową, gdy nagle wpadamy na jakiegoś chłopaka. Ten zatrzymuje się i podchodzi do nas.
-Cześć dziewczyny!-mówi z uśmiechem. Tak, to jest'TEN' uśmiech. I już wiem, na kogo wpadłyśmy.
-Cześć Leon!-odpowiadamy chórem.
-Co tu robicie?-pyta Leon.
-Byłyśmy w kafejce na lodach, a Ty?-odpowiada szybko Lilah. Mi zaschło w gardle zaraz gdy go tu tylko zobaczyłam.
-Ja właśnie idę do kwiaciarni.-odpowiada a ja zastanawiam się po co idzie do kwiaciarni. Czyżby miał dziewczynę? Zasmucam się na tę myśl.-Amber, czemu jesteś smutna?-pyta mnie Leon.
-Nie nic. Po co idziesz do kwiaciarni?-zaraz po zadaniu tego pytania, biję się w głowę w myślach. 'Po co ja je zadałam?! Ale ja jestem głupia.'
-Idę po kwiatki dla mamy.-odpowiada.-O właśnie, może pójdziecie ze mną? Pomożecie mi wybrać jakieś ładne kwiaty dla mamy?-pyta Leon.
-Jasne!-mówi z entuzjazmem Lilah.-Urodziny czy imieniny?-pyta zaciekawiona.
-Urodziny.-odpowiada Leon.-To jak? Idziecie ze mną?-dopytuje.
-Okej, chodźmy.-odpowiada Lilah.
      Szliśmy tak jakieś 20 minut. Leon, ja i Lilah. Tak, Leon szedł obok mnie. Rozmawialiśmy swobodnie. Tak uroczo się śmiał. Nagle zadzwonił telefon Lilah.
-Przepraszam Was na chwilę. Muszę to odebrać. Poczekacie tu?-mówi i odchodzi kilka kroków w bok.
-To jak Ci leci, Amber?-pyta mnie Leon. Gdy tylko to słyszę, nogi mi miękną.
-A całkiem spoko. A u Ciebie?-odpowiadam i jestem z siebie dumna, że nie palnęłam czegoś głupiego.
-Też okej. Amber..-zawiesza głos dla lepszego efektu, też tak robię. Przeznaczenie? Nie sądzę.
-Tak Leon?-odrzekam.
-Mam do Ciebie jedno pytanie.
-Słucham.-odpowiadam i trochę się boję, ponieważ nie wiem o co Leon chce mnie zapytać.
-Dasz mi może twój numer?-gdy wypowiada te słowa, miękną mi nogi i nie wiem co powiedzieć. Chwilę zajmuje mi dojście do siebie, jednak udaje mi się to.
-Okej, zapisać Ci?-jestem z siebie zadowolona, znów nie palnęłam nic głupiego. Gratuluję sobie w myślach.
-Oczywiście. Trzymaj, wpisz tu swój numer.-Leon podaje mi swojego iPhona. Klikam w cyfry mojego numeru. 783-398-659. Ręce trzęsą mi się niemiłosiernie, jednak udaje mi się wpisać numer.  Gdy kończę oddaję Leonowi telefon.
-Dzięki.-uśmiecha się odbierając go. Podczas tej czynności lekko dotyka mojej dłoni. Przeszywa mnie dreszcz. Miły dreszcz. 'Ciekawe, co poczuł Leon?'-zastanawiam się w myślach.
-Też to czułaś?-pyta mnie Leon.
-Co?-odpowiadam zmieszana. Czyżbym wypowiedziała to na głos?
-Też przeszedł Cię taki przyjemny dreszcz?-pyta Leon. Nie zdążam odpowiedzieć, ponieważ wraca do nas Lilah.
-I co tam gołąbeczki?-pyta ironicznie moja przyjaciółka. Szturcham ją lekko w ramię. Patrzę na reakcję Leona. Uśmiecha się lekko. Gdy tylko to widzę, moje usta same układają się w delikatny, skromny uśmieszek. Po chwili znów ruszamy w stronę kwiaciarni. Co chwilę zerkam na Leona, widzę, że on też na mnie patrzy. W myślach tworzy mi się teoria, że może ja też mu się podobam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz