czwartek, 6 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 3

      Gdy doszliśmy do kwiaciarni, Leon przepuścił nas przodem w drzwiach. Jaki z niego dżentelmen! Weszliśmy, a mi od razu wzrok przykuł ogromny bukiet z czerwonych róż. Na moje oko było ich tam z 50. Gdy tak przyglądałam się bukietowi, poczułam wibracje w torebce. To sms. 'Ciekawe od kogo?'-pomyślałam i chwyciłam torebkę w celu wyciągnięcia telefonu. Sms był on nieznanego mi numeru. Jego treść coś mi przypominała, a brzmiała tak:  'To jak? Też Cię przeszedł taki dreszcz?' . I już wiedziałam od kogo go dostałam. Rozmawiałam o tym z Leonem zanim przyszła Lilah. To na pewno musiał być on. Szybko odpisałam: 'Ale jaki dreszcz?' napisałam, udając, że o niczym nie wiem. Jak tylko sms się wysłał, dodałam do kontaktów numer Leona. Popatrzyłam na niego. Uśmiechał się do telefonu. Ja automatycznie zrobiłam to samo, tylko że w jego stronę. Lilah nie wytrzymała.
-Leon, to który bukiet kupujemy?-zapytała.
-Yyyy.. Noo... Amber, który Ci się podoba?-zwrócił się do mnie. Zszokowało mnie to.
-Emmmm, ten duży bukiet z czerwonych róż jest wspaniały.-odpowiadam nie tracąc rezonu. 
-Przepraszam, ile kosztuje ten duży bukiet czerwonych róż?-Leon zwraca się do ekspedientki.
-50.- odpowiada kobieta. Wygląda na 37 lat. Jest ubrana w ołówkową spódnicę, idealnie wyprasowaną koszulę w drobne kwiatuszki i czerwony żakiet. Nie wygląda najgorzej, ale ja zamieniłabym ten żakiet na jakiś delikatny sweterek. Z mojego rozmyślania wyrywa mnie głos wibracji telefonu. Szybko sprawdzam sms. To od Leona. Piszę: 'No ten, który mnie przeszedł, jak dotknąłem twojej ręki. Też takie coś czułaś?'. Zastanawiam się co odpisać. Moje palce zaczynają wystukiwać słowo 'tak' na klawiaturze telefonu. Klikam 'WYŚLIJ'. Przecież nie będę go okłamywać. Nie mogę zacząć naszej bliższej znajomości od kłamstwa. Patrzę na Leona. Stoi przy ekspedientce. Rozmawiają o czymś. Mogę mu się teraz dokładnie przyjrzeć. Ma na sobie szarą bluzę, chyba z OBEY'a. Do tego czarne rurki. Ma idealne, wysportowane nogi, to i w rurkach wygląda świetnie! Czarne vansy bardzo pasują do tego stroju. Widać, że chłopak o siebie dba. Moje rozmyślania znów przerywają wibracje telefonu. To znów sms od Leona. Pisze, że przeczuwał, że tez tak miałam. Dodaje też ';)' na końcu. Patrzę na niego, a on uśmiecha się do mnie. Odpisuję, że to dobrze, że przeczuwał. Dodaję też uśmiechniętą buźkę na koniec i wciskam 'WYŚLIJ'.
         Leon w końcu kupił ten bukiet, który mi się podobał, zapłacił i wyszliśmy z kwiaciarni. Idziemy w stronę domu Lilah. Musi już wracać, bo jedzie z rodzicami do dziadków, więc odprowadzamy ją. Po drodze rozmawiamy o różnych rzeczach. 
      Dom Lilah wygląda okazale. Przed domem ma ogromny ogród pełny kwiatów. Jej mama je wprost uwielbia. Gdyby mogła, nie wychodziłaby z ogrodu. Jej dom był ogromny i biały. Wchodziło się do niego po granitowych, okazałych schodach. Ogólnie jej dom wygląda jak jakiś pałac. 
-To udanego wyjazdu do dziadków kochanie!-mówię Lilah i czule przytulam koleżankę przed bramką. 
-Cześć Lilah!-mówi Leon. 
-Cześć Wam!-mówi i przytula mnie. Potem odchodzi w stronę drzwi domu. Odwraca się na chwilę, macha nam i znika w drzwiach. 
            Idziemy z Leonem teraz w stronę mojego domu, ponieważ nalegał, że mnie odprowadzi. Nie spierałam się z nim. 
-Co tam u Ciebie, Amber?-zaczyna rozmowę Leon.
-Nic. Teraz jak Lilah wyjeżdża do dziadków na cały weekend, będę musiała zamulać w domu.-krzywię się-A u Ciebie, Leon?
-Całkiem spoko.-mówi.-To może, jak się będziesz nudziła, wybierzemy się gdzieś?-pyta z zaskoczenia. Szokuje mnie to. Mamo, ile razu ja już jestem dziś zszokowana.
-Gdzie na przykład?-zadaję to pytanie sama siebie zaskakując.
-Zależy co lubisz. Sądzę, że musimy się bliżej poznać.-stwierdza Leon.
-Też tak sądzę.-przytakuję mu.
-A co Ty na to, żebyśmy poszli jutro nad jezioro? Moglibyśmy pogadać. Bliżej się poznać.-mówi Leon.
-Lubię chodzić nad jezioro, ale nie często tam bywam.-odpowiadam.
-Czemu?-pyta Leon.
-Lilah nie lubi spędzać czasu nad jeziorem. Woli zatłoczone dyskoteki. Ja chodzę nad jezioro jak jej nie ma. Siedzę tam, karmię kaczki i myślę.-odpowiadam Leonowi. 
-Też chodzę nad jezioro, jak już nie chce mi się wychodzić z chłopakami. Czasami mam ich po prostu dość, więc chodzę nad jezioro i siadam w ciszy. Lubię to. Mogę się wyciszyć i w spokoju pomyśleć nad wszystkim.-mówi otwarcie Leon. Zaskakuje mnie ta atmosfera między nami. Rozmawiamy jakbyśmy się już przyjaźnili z 10 lat.
-Tak, nad jeziorem jest niesamowicie. Tam jest takie czyste powietrze, cisza, spokój i te kaczki.-na te słowa Leon uśmiecha się.
-Ale mi się udało z tym jeziorem. Zastanawiałem się, gdzie Cię zaprosić. Nic mi nie przychodziło do głowy. Wczoraj, właśnie nad jeziorem, pomyślałem: 'czemu nie zaprosić jej akurat tutaj?'. Jak widać oboje uwielbiamy spędzać czas nad jeziorem.-stwierdza Leon.
-Tak.-przytakuję. Akurat podchodzimy pod mój dom.-To tutaj. To jest mój dom-pokazuję Leonowi.
-Piękny masz dom.-mówi chłopak.-Na prawdę.-uśmiecha się uroczo.
-To ja będę szła.-mówię mu.
-Poczekaj chwilę.-mówi i łapie mnie za rękę.-Mam coś dla Ciebie.-wypowiadając te słowa, wyciąga z wielkiego bukietu różę i mi ją daje.-Proszę.
-Dziękuję! Ale z jakiej to okazji?-pytam Leona.
-To już nie można dać pięknej dziewczynie kwiatka bez okazji?-uśmiecha się Leon.
-Można, dziękuję Ci!-wypowiadając te słowa, nie wiem dlaczego, przytulam go w geście podziękowania. On to odwzajemnia. Stoimy tak przytuleni przed moim domem. W tym momencie nie obchodzi mnie, czy ktoś z domowników nas zobaczy. Liczy się tylko on. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz